Mięta czyli o Maroku inaczej

This is a story about a place
Very, very, very far away from here

Zaczynasz znowu – marszczy się Anioł z prawego

Tak zaczynam i tym razem skończę! Opowiem w końcu tę historię, która powstała bo…padał deszcz pamiętasz ?

Jak mógłbym zapomnieć – wówczas to psy spadały z nieba …

Where, behind the mountains without forests, but „combed” by the Gods, at the cross roads of old trade routes
at the foot of the dragon’s ridge, there is a small settlement …
*

Tak i wtedy poczułaś mięte …. rozmarzył się Prawy Anioł

Mogła poczuć również bazylię bo pełno jej było – dławił się ze śmiechu ( złośliwego, bo nie czuję mięty) Lewy Anioł

Było to i jeszcze więcej! – ukróciłam – jak na wioskę zielarzy przystało!

Ale nie było widelców – pamiętasz ?

Ha ha ha – śmialiśmy się już wszyscy razem

Tak pamiętam …wszystko pamiętam….

*To będzie historia o miejscu bardzo daleko stąd… Gdzie za górami bez lasów, ale za to uczesanymi przez Bogów , na skrzyżowaniu starych dróg handlowych, u stóp smoczego grzbietu , istnieje sobie mała osada…

Dodaj komentarz