Słyszysz? Pyta mnie Prawy Anioł
Tak, tak – słyszę….
Od dwóch dni słyszę stukot oślich kopyt pod moim oknem ( przypomnę, że mieszkam w centrum dużego turystycznego miasta jakim był / jest Agadir. )
I co ? zdecydujesz się ? – kusi Anioł z lewego
Że niby na ośle ? 200 km i to przez góry ?
Tak Tak! na ośle , są dwa, jeden dla Ciebie drugi dla psa i na walizkę.
Hmm…ale nawet Ibn Battuta nie podróżował na ośle, tylko na wielbłądzie lub koniu…statkiem… – mówię do lewego po namyśle .
A sąd teraz konia weźmiesz, jak nikt nie pracuje i wszystko zamknięte ( od czasu kiedy Król ogłosił …) Wielbłąd zaś, taki rzucający się w oczy…duży, wysoki , szeroki ( źle się wyprzedza ciężarówki) policja Cie zobaczy z kilometra … – kusi dalej ten z Lewego
Osły stoją pod moim domem, już któryś dzień. Jak zwykle nie wiem co tu robią, kto je zostawił i dlaczego.
Ufff….cienka jesteś….kręci nosem i patrzy z niesmakiem jak wsiadam do załadowanego po sam dach Fiata „Panda” .
No co chcesz – Panda czy Osioł chyba niewielka różnica prawda ?Cztery ” nogi” ma ?
No ma – odpowiada Lewy Anioł
To co się marszczysz..
Od momentu, kiedy Król ogłosił, iż nie wolno wychodzić z domu, za wyjątkiem ( …) i na dodatek z pozwoleniem, to również nie wolno opuszczać granic miasta , cały transport międzymiastowy został zawieszony do odwołania.
Zobacz, jedzie! Szturcha Lewy Prawego i cieszy się …..
Jadę i nucę ” All I need ” z Moon Safari- Air (pasuje do sytuacji) . Na każdym rondzie policja, a rond jest wiele w Agadirze. Powiesiłam sobie pozwolenie ….wyjazdu na zakupy z pieczątką osiedlowego urzędnika, tak na wysokości twarzy, to nic ze kartka zasłania mi widoczność na drodze, samochodów mało a ważne jest to, aby Policja ją widziała z odległości i nie zatrzymywała mnie. Moja widoczność drogi schodzi na dalszy plan, na inne czasy.
Po 30 km. Stop. Plaża. Pies będzie sikał . Plaża jak w czasach zarazy, pusta piękna i tylko morza szum, mewy śpiew. Jedynymi żywymi istotami za wyjątkiem nas i mew są osły!! Znowu osły, tym razem całą rodzina wyszła na spacer, jak wiemy osły nie mają kwarantanny, inny gatunek…
Może jednak zamienisz ? – mamroce Anioł z Lewego, posłuchaj mnie dobrze ci radzę, osły znają każda polną drogę i żadna policja ich nie namierzy …a Tobie zależy prawda?
Nie zdążyłam pomyśleć o podszeptach Anioła kiedy Brunko rozgonił w trzy diabły ( sorry Anioł ) te osły !
Jedzie się cudownie, nabieram coraz większej nadziei, że się uda , drogi puste, krajobraz jak zwykle piękny ( Góry Atlasu i Ocean)
Mijam wioskę bananową. Zaopatruję się na kolejny tydzień w worek bananów i szybciutko mijam kolejny patrol policji, akurat byli pochłonięci rozmową . Ale mam szczęście
Atlas – Góry Bogów ! Kręta droga wije się pośród lasów aragnowych, jeszcze tylko 70 km i będę u celu. Raduje się serce, raduje się ma dusza!
Nagle, zza zakrętu, wyłania się na środku drogi rogatka . „Panda” stanęła jak wryta przed kolczatką. Jestem sama, żandarmeria patrzy prosto na mnie…Nie! Patrzy na kartkę, która mnie zasłania. A jednak, kartka za mała, bo pytanie skierowane do mnie:
Gdzie jedziesz?
No…nigdzie, tu tylko kawałek z psem .
Dokumenty
Na szybie – pokazuje placem
Ale wyjechałaś poza województwo, gdzie pozwolenie?
Zapomniałam, ja tylko z psem na spacer…..
I tak mierzyliśmy się na słowa, w sensie oni powtarzali jedno: „nie wolno”, „dalej nie pojedziesz” , powtarzali jakby się zacieli , mimo, iż moja przemowa była długa i rozbudowana …
Stoję w lesie aragnowym. Moja „Panda” zawarczała i zgasła. Nie pojadę dalej. Co robić ? Widzę tylko osły wędrujące w dół do jakieś wioski, polną ścieżka.
Ha, ha haha – rechocze mi do ucha Anioł z Lewego
Rozglądam się szukając innego ratunku. Przede mną starszy mężczyzna ładuje cement na „boki” wielbłąda.
Panie! – krzyczę – są tu jakieś inne drogi – tak aby ominąć policje?
Inne są…dużo jest ale tylko na wielbłąda. Zabiorę jak rozładuje wielbłąda ….
Może jednak innym razem !
W drodze powrotnej do domu, uparcie nachodziła mnie jedna myśl „
(…) tylko pamiętaj nie spiesz się w swojej podróży….
No cóż, podroż w czasach zarazy za głosem serca okazała się krótką przygodą, a pamiątki z podróży, które przywiozłam ( oprócz worka bananów ) to zdjęcie tej pięknej niebieskiej istoty , która wypłynęła z głębi Oceanu, prosto pod moje stopy.
Niebieski: kolor życia, kolor wody, kolor oczu autochtonów , kolor ludzi Sahary i kolor miasta do którego nie dojechałam.