Tajin czy kociołek ?

Łączy ich ogień. Cała reszta jest jedną wielką różnica.

Pana kociołka znacie. Dobrze zbudowany bo z żeliwa, przez to pewny- jak upadnie to prędzej będzie dziura w ziemi, niż pęknie. Można w nim zrobić wszystko. Zupę a nawet deser bo pieczone jabłka smakują wybornie .

Przedstawię zatem Panią Tajine ( tak panią „garnek” bo w kulturze Imazighen „tajine” to garnek a garnek to kobieta). Delikatna i pięknie czerwona bo stworzona z gliny jakiej pełno w Maroku. A że glina to krucha, to też trzeba się z nią obchodzić bardzo delikatne. Na powitanie wymoczyć dobę w wodzie, potem wysmarować oliwą. Coś małego usmażyć np cebulkę, sprawdzając jednoczenie czy się nie obrazi i nie pęknie. Ponieważ chłonie zapachy używa się jej osobno do ryb , do mięsa. Nie ! No oczywiście że nie można w niej zrobić wszystkiego , do wszystkiego są inne przedmioty. Ona jest do dań specjalnych . Ma piękny kształt : misa w której się gotuje przykryta jest stożkowatą czapą. Na szczycie czapy jest specjalne miejsca na łyżkę. Łyżka jak korona zdobi głowę Pani Tajine podczas gotowania. Ten kształt sprawia, iż potrawy które z niej wychodzą smakują wybornie. Musi być silne podgrzewana ogniem od spodu, wówczas para wiruje do góry potem skrapla się i osiada na ściankach i spływa w dół, miesza się z sokami potrawy. I wówczas danie nabiera wyjątkowej kruchości. Uwaga! Nie wolno podglądać! Nie zaglądamy jej pod pokrywkę, bo wówczas para ucieka i psujemy cały efekt. Owszem, raz można aby sprawdzić czy za bardzo ognień się rozbuchał i nie przypala jej od spodu. Dlatego też potrawy układa się w niej w specyficzny sposób. Na dole to co ma się lekko przypalić lub skameralizować, jak np cebulka lub marchewka a na tym podłożu w pięknym stożku cała resztę, mięso , warzywa, ryby . Wyjątkowo dobrze smakują omlety. 🙂

I pamiętajcie, Pani Tajine nie lubi zimnej wody! Nigdy nie wrzucajcie jej rozgrzanej do zimnej kąpieli…

I jeszcze jedna ważna różnica pomiędzy Panem Kociołkiem a Panią Tajine …nigdy nie przekładajcie potrawy w niej zrobionej na talarze, bo popsujecie nie tylko radość jedzenia ze wspólnego garnka ale i smak potrawy. A wiadomo że od kuchni do to już prosto do serca. Bo Tajine łączy biesiadników a nie dzieli talerzem.

Moje wyprawy po Maroku, które układam dla Was, zawsze mają w planie bliskie spotkanie z Panią Tajine i często organizuje dla Was warsztaty kulinarne w plenerze. Kto był ten na pewno pamięta 🙂

Dodaj komentarz