
Moje marzenie o tym, aby odwiedzić miejsce „narodzin” Małego Księcia spełniło się w dość nietypowym momencie, w samym środku tak zwanej „pandemii” , kiedy to Królewska Orkiestra Wojskowa realizowała program zarządzających tym światem i trąbiła od rano do nocy o tym, jak niebezpieczny jest drugi człowiek, powietrze, woda a nawet podeszwy butów do których to przykleja się znana już wam z moich wcześniejszych opowieści mała, różowa kuleczka zwana covid 19 . Ci, których wzrok daleko nie sięga, dopadła groza tego wyreżyserowanego spektaklu a że ja nie uczestniczę i sprawdzałam wielokrotnie jak bardzo to kruchy scenariusz wybujałych zakazów i nakazów to wykorzystałam ten zastój innych w podróżach i w momencie, kiedy nie można było z racji pozamykanych województw udać się swobodnie na północ kraju, udałam się na południe od Agadiru czyli do malutkiej Tarfaya . Na legendarny już, owiany burzliwymi dziejami Cap Juby do dawnego portu Victoria …
Był zimny sierpień, samo południe. Wiatr hulał po pustych ulicach, unosił piach i smagał twarze smutnych ludzi o pustych oczach. Szamotał się z falami oceanu. Walił w drzwi zamkniętych hoteli, restauracji i domów.
Alicja snuła się po tych ulicach szukając miejsca aby się chociaż napić herbaty nie wierzyła, że to miejsce, które niegdyś było domem Saint-Exupéry może być tak brzydkie i tak zaniedbane . Z każdym jej krokiem ułożony z marzeń obraz o malutkiej rybackiej wiosce na pustyni z pięknymi wydmami rozsypywał się.
Jak łatwo wpaść w pułapkę wyobrażeń i jak warto doświadczać …

Co tu się stało ? Łapie się za głowę
Może baobaby się rozrosły i rozsadziły wszystko – rechocze mi do ucha mój złośliwy Anioł z lewego ramienia
Przestań bredzić, w Maroku nie ma baobabów – ucinam krótko
Nie ma, nie ma …no to co że nie ma, Małego Księcia też nie ma a był – prowokuje mnie dalej
Na pewno nie ma tutaj niczego ani do spania ani do jedzenia ani w ogólnie niczego za wyjątkiem unoszącego się smutku, który jak jakiś smog zaciągnął się nad Tarfayą – próbuje łagodzić nasz spór poczciwy Anioł z mojego prawego ramienia
Czas nie zatrzymał się tutaj ani w latach 30, kiedy to Saint-Exupéry wędrował po tych uliczkach czy tez siedział na wydmie za miastem rozmawiając z Małym Księciem ani w żadnym innym momencie. Czas w przypadku Tarfaya był i jest bezlitosny. Opuścił to miejsce tak jak wszyscy a przez wieki Cap Juby było łakomym kąskiem i dla Anglików i dla Hiszpanów .
To co po nich zostało to jedynie wspomnienia, parę zapisanych słów w książkach i Casa Mar , XIX wieczna galeria handlowa w której urzędowali Brytyjczycy .

Casa Mar stoi jak flaga w dawnym porcie Victoria, od wieków targana przez ludzi a teraz przez silne fale oceanu . Roztrzaskują się na niej dzień i noc i uciekają z wyciem przez puste okna.
Patrząc na nią Saint-Exupéry pisał „Courrier Sud”. A teraz buszują po niej poszukiwacze muli, samotnicy a i zakochani. Ile jeszcze wytrzyma ? *
Spacerując pod pustej i smutnej Tarfaya Alicja miała wrażenie, że trwa tu permanentna żałoba, widoczna szczególnie w twarzach ludzi , a może jakby powiedział Mały Książę: wyglądają jakby byli martwi… ale to nie jest prawda.

I co ? No powiedz coś w końcu, od godziny siedzisz w tej kawiarni i wparujesz się w mur – gani mnie Anioł z prawego ramienia
A po co ma coś mówić – przecież masz oczy to widzisz – wtrąca się ten z lewego
No właśnie, ponoć najważniejsze jest niewidoczne dla oczu – westchnęłam
Przestań już – przecież nie spodziewałaś się chyba że Mały Książę będzie siedział pod drzewem i czekał na Ciebie
No nie roześmiałam się w końcu, ale żeby nikt o nim tutaj nie słyszał to w głowie mi się nie mieści
A kustosz ? – zapytał z nadzieją ten z prawego ramienia
Na dawnym pasie startowym, legendarnego przystanku Aéropostale z Tuluzy do Dakaru powstało muzeum ku pamięci…

Kustosza nie było, muzeum zamknięte z rozkazu Króla ( pandemia) daje to jednak nadzieję, iż kolejne miejsce na mojej mapie „miejsc pełnych miłości” muszę odwiedzić raz jeszcze 🙂
To nic, że wygląda jak martwe, bo jak powiedział Mały książę , tak tylko wygląda …muszę je po prostu stopniowo oswoić .
*W 2014 r. Ministerstwo Kultury rozpoczęło trwający pięć lat projekt restauratorski, rozwojowy i wzmacniający, który kosztował 60 mln dirhamów , jest rok 2020 Casa Mar wygląda tak jak na zdjęciu, czyżby brakło pieniędzy? A może Ministerstwo tak jak Bankier w Małym Księciu chce je po protu tylko posiadać. I liczy …liczy…liczy bez końca
very nice, as usual…
efharisto poli 🙂