Impreza integracyjna zakończona weselem
Kręty „piste” czyli nieutwardzona droga wiedzie nas przez Anty Atlas, co jakiś czas mijamy małe osady i oazy. Od razu na myśl przychodzi mi powiedzenie: ” co krok do przesąd, co dwa kroki to zabobon, co 1000 m to palma a co dzień drogi to źródło” …. muszę dodać iż co jakiś czas przerwa, oczywiście Insallah / jak Bóg da/
– Zatrzymamy się tutaj aby skosztować daktyli? – łypnął na mnie jednym okiem Krzysiek (tym którego nie wyciąga widelcem na co dzień)
– jasne – odpowiedziałam – tym bardziej iż wydaje się iż chcą nas poczęstować 🙂
I dodałam do grupy: kobiety zasłaniają dekolty, nikt nie robi zdjęć kobietom. Wychodzimy!
Daktyle prosto z palmy, całe wiadro dla nas! 🙂 daktyle to afrodyzjak więc zjadamy po 7 – na szczęście
A w między czasie, kiedy zajadaliśmy się daktylami i wymienialiśmy co chwilą serdeczne uściski z nowo napływającymi tubylcami ze wsi, kobiety, które zbierały trawę i zioła w oazie podeszły do nas i rzuciły cały bukiet wraz z kwiatami dla Tudy 🙂
A okrzyków radości było przy tym co niemiara!
A potem sprawy potoczyły się szybko, jakże by mogło być inaczej, gościnność tubylców sprawiła iż poszliśmy do ich domu na tradycyjną herbatkę z ziołami i nie tylko 🙂
A w zaciszu domowym Berberów, po zwiedzeniu całego gospodarstwa i poznaniu wszystkich obecnych domowników oraz przy zachowaniu wszystkich zasad dobrego zachowania się czyli np. na dywanie siadamy bez butów i nie odmawiamy tego czym nas częstują, raczyliśmy się herbatką
oraz tradycyjnymi przysmakami czyli: oliwą z oliwek, oliwą z drzewa arganowego, powidłami i pastą orzechową amlou 🙂 mniam mniam …
I jak to zwykle bywa po przyjęciu goście rozchodzą się do swoich domów… ale nie w Maroku! po przyjęciu impreza dopiera się zaczyna ….
I nasza Tilili została …PANNĄ MŁODĄ!!!
a ilu mężów miała Tilili ? 😉