– W DOMU RACHIDA –
” Siedziałam na tarasie z twarzą zwróconą do słońca jak jakiś ciepłolubny kwiat (…). Podziwiałam imponujące widoki (…). Patrząc na ogromne, niezmienne od wieków zbocza z kwarcytu, piętrzące się wzgórza z pomarańczowoczerwonego granitu i jaskrawe plamy zieleni w oazach na dnie doliny, bez trudu mogłam wyobrazić sobie życie toczące się tutaj od najwcześniejszych czasów (…). Kiedy patrzyłam na miejscowych, krzątających się niespiesznie wokół swoich codziennych spraw, w swoich długich szatach (…) wyobraziłam sobie siebie jako podróżnika w czasie i jednocześnie turystę, kogoś kto przebył nie tylko tysiące mil powietrznych, ale także tysiąclecia (…). frg. z „Tajemnica Amuletu” J.J.
– Merhaban, merhaban! – radosne, powitalne okrzyki od progu domu towarzyszyły nam podczas kwaterowania w typowej berberyjskiej chałupie z kamienia. Jak już rozlokowaliśmy nasze rzeczy i siebie samych, zasiedliśmy na tarasie i pijając herbatkę rozglądaliśmy wokół, a było na co patrzeć …. widok na cała dolinę, zachodzące słonce i nawoływanie muezina na modlitwę z pobliskiego meczetu. Ta magia miejsca towarzyszyła nam 2 dni, bo tyle zostaliśmy w Tafroaute, w miejscu gdzie diabeł mówi dobranoc 🙂
Karty! Zakupy! Rowery! Jazda na dachu samochodu! Książka! Tańce! – takie okrzyki słychać było podczas śniadania, burza mózgów! Czyli planujemy nasz dzisiejszy dzień.
– A może pójdziemy na spacer do wąwozu – zaczęłam – O tu, w dole jest rzeka, jak pójdziemy wzdłuż koryta to dojdziemy do maleńkiego jeziora…
– Tak! – odpowiedzieli wszyscy zgodnie – Idziemy do wąwozu.
Spacer rozpoczął się całkiem sympatycznie, wody w korycie nie było prawie wcale, słonko świeciło, ptaszki śpiewały a nasze serca się radowały!
Aż nagle, ścieżka zaczęła się rwać…. i już po chwili, aby iść dalej musieliśmy skakać po głazach jak kozy …
Dalej… no tak, co było dalej nie powiem 😉
(…) Tymczasem w całej kazbie wrzało jak w ulu (…). Wojowniczy Szleu nie umieli i nie chcieli grzebać się przy roli, karczować lasów i paść bydła. (…) Górale bowiem od dziadów – pradziadów trudnili się wojną i rozbojami na drogach karawanowych (…) „Orlica” A.F.O.
Walki plemienne w wolnej chwili po obiedzie 😉
Kobiety zaś trudniły się od zawsze do teraz sztuką, to one przekazują swoja bogata kulturę dzieciom.
Zaś wszyscy razem, zgodnie, kiedy nastawał czas pokoju pomiędzy plemionami, udawali się na souk ( trag ) aby kupić najbardziej potrzebne produkty. To chodźmy!
Przyprawy, migdały i oczywiście buty!!! Bo w Tafraoute szewcy robią najlepsze góralskie trepy ale też delikatne kobiece klapeczki 🙂
Czy 2 dni już minęły? Tak…. pora udać się w dalszą podróż. Ben Youssuf na czele naszej karawany!
I jeszcze po załadowaniu wszystkich bagaży, korzystamy z typowego „kranu” z wodą.
Może po drodze uda na nam się znaleźć ostatniego Lwa gór Anty Atlasu…?